niedziela, 30 czerwca 2019

Rób to, co kochasz i rób to często!



Czy zastanawialiście się ostatnio, co kochacie robić najbardziej?
Nie myślę tu o tym, co i tak się kocha robić, choć wydaje się to czasem trudne jak gotowanie obiadów dla dzieci, czytanie im bajek wieczorem, randki z mężem itp.
Ale co kochacie robić  a co wypływa z Waszego serca, z waszej najżywszej wyobraźni, z waszych zmysłów?



Ja uwielbiam zapach świtu nad morzem w lecie. Lubię wtedy krótki spacer nad morzem i powrót do ciepłego łóżka, żeby jeszcze trochę pospać, nie za długo bo szkoda dnia, ale żeby jeszcze troszkę się pomościc, bo nie trzeba się przecież nigdzie śpieszyć. Lubię bardzo, kocham wręcz plażowanie nad Bałtykiem. Rozłożyć się w kilka osób na kocach, obłożyć  się wodą mineralną  i białym winem, książkami, mieć białe fale przed oczami wypłowiałą zieleń wydm za sobą, powykręcane sosny w tle i czytać, rozmawiać, kąpać się, smarować olejkiem, potem znowu czytać, zjeść kanapkę, która nad morzem smakuje jak nigdzie indziej, znowu się kąpać i tak przez prawie cały dzień. 


A potem pójść na rybę i surówkę i właściwie mi już tyle wystarczy. Chodzi o to, aby chłonąć ten dzień intensywnie. Posłuchać  morza, popatrzeć na fale, poczuć wiatr na twarzy, pospacerować wzdłuż brzegu, trochę się zmęczyć, trochę  nie robić nic.  Szukanie zresztą rozrywek na siłę, gdy chce się  po prostu odpocząć jest weług mnie bezsensowne.


Kiedy przyjchałam na Hel do przyczepy z kilkoma dziewczynami na babski wyjazd, przeszłam się na bosaka po polu namiotowym, poczułam ten zapach sosen i morza  i zobaczyłam jak tu jest cudownie, zadałam sobie pytanie: dlaczego tak dawno mnie tu nie było?? Dlaczego??
 Chwilę później, gdy w przyczepie ścieliłam sobie  łóżko znalazłam czerwoną tabliczkę z napisem „Rób to, co kochasz i rób to często”. Pewnie ktoś przywiózł ją tutaj i zapomniał o niej, a mnie wpadła w ręce.  Pomyślałam więc, że pytanie, które powinnam sobie stawiać w miarę często powinno brzmieć: dlaczego tak rzadko robię to, co kocham i CO ja kocham robić? Ostatni raz na Helu byłam kika lat temu, poza wypadem w ubiegłym roku, gdy kręciłam program, ale to się nie liczy.


Spacerując brzegiem morza zastanawiałam się więc nad tym, co ja kocham robić?
Uwielbiam jeździć w góry i chodzić po Tatrach. Ostatni raz byłam w górach  chyba z 10 lat temu, kiedy  to na swoje czterdzieste urodziny weszłam na Mnicha w Tatrach Wysokich. A życie przecież tak szybko płynie i jak sprawdzimy, to okaże się, że tych momentów, gdy będę mogła pojechać  w ukochane góry jest coraz mniej.  Konkretnie można to przecież policzyć. Mam 51 lat. W Tatry dobrze jest jechać w październiku, bo nie ma tylu turystów a przyroda o tej porze jest piękna. Załóżmy, że będę się w miarę dobrze czuła do 70- tki. Biorąc pod uwagę rozmaite sytuacje zawodowo- rodzinne to prawdopodobnie będę mogła jechać co drugi, co trzeci rok. Czyli, jak wszystko dobrze pójdzie, to do końca mojego życia w Tatrach jesienią będę tylko 7 razy!
Czyli to, co kocham zrobię jeszcze zaledwie kilka razy  życiu.


No dobrze, to może podróż do Gruzji? Uwielbiam zwiedzanie zabytków, uwielbiam poznawanie ciekawych historycznie miejsc, uwielbiam dobre jedzenie i spływy kajakiem lub tratwą a to wszystko w Gruzji znajdę.  A zatem od 5 lat co jesień, we wrześniu planuję podróż do Gruzji. Kończy się na tym, że sprawdzam w jakich cenach są bilety lotnicze. I nie podejmuję konkretnych działań.
Od lat marzy mi się podróż pociągiem do Wiednia, wizyta w Operze Wiedeskiej, kawiarni, Tort Sachera i takie tam. Nawet nie poszłam na dworzec, żeby zapytać o ceny biletów.
Za to zawsze znajdę czas żeby iść do pracy, poszukać sobie jakichś nowych, dodatkowych zajęć albo iść na zakupy.  Kiedy piszę te słowa gotuje się we mnie złość. Ileż pięknych podróży, wrażeń i doznań ominęło mnie, bo wolałam zostać w pracy. Ile razy nie pojechałam nigdzie z moimi dziećmi, bo coś było do roboty.


Trudno zmienić koleiny własnych myśli.  A może tylko tak mi się wydaje,  może ja po prostu najbardziej kocham swoją pracę?
Po kilku dniach spędzonych z dziewczynami na rozmowach, spacerach, kąpielach osiągnęłam  stan umysłu, który pozwolił mi się przenieść w  czasy mojej młodości.
O czym marzyłam będąc młodą dziewczyną? Co czysta jeszcze i nie przybita doświadczeniem wyobraźnia chciała od świata? Czego chciałam od siebie samej?
Aby zrozumieć własne marzenia a więc i własne przeznaczenie trzeba przenieść się  w wyobraźni w czasy  młodości i zrobić to, co  robiło się  albo o czym marzyło się wtedy. Kiedy sobie już to wszystko przypomnimy, wówczas my, już dorosłe a nawet dojrzałe, z odchowanymi dziećmi, czasem z mężami a czasem bez nich, zrealizowane zawodowo możemy te młodzieńcze marzenia spełniać.
Zrobiłam sondę wśród moich koleżanek i oto, co one uwielbiają robić, może i dla Was będzie to jakąś inspiacją?


Jedna z dziewczyn uwielbia w weekendy, wcześnie rano, gdy rodzina jeszcze śpi wychodzić ze swoimi psami na bardzo długi spacer. „W oddali widzę drzewa, błękitne niebo, czuję zapach  ziemi, nikt do mnie nic nie mówi  i czuję się szczęśliwa. Lubię też   gotować dla znajomych – sałatki, krewetki, mule – robię takie kolacje  dwa razy w miesiącu i naprawdę to, że mogę nakarmić przyjaciół, że spędzamy razem czas daje mi dużo radości”.
 Inna z „przyczepowych” dziewcząt  uwielbia podróże i gdyby nie praca mogłaby jeździć non-stop. Jest po rozwodzie, dzieci ma już na studiach, są samodzielne więc ona wymyśla sobie jakiś cel i jedzie.  Jeśli nie ma z kim, bo akurat wszystkie koleżanki zajęte, przyłącza się do jakiejś grupy albo wykupuje wycieczkę, która spełnia jej wymagania. Ma być poznawczo ciekawie, ma być czysto ale nie musi być luksusowo, all inclusive odpada, jedzenie jest ważne, ale nie decyduje o tym, czy wyjazd był udany. „Często mam już w głowie jakiś plan, pomysł na podroż i potem po prostu jestem czujna, a zawsze zdarza się jakaś okazja. A dla kontrastu uwielbiam  też robić domowe przetwory- gruszki w occie, konfitury wiśniowe, dżemy”. Inna z dziewczyn uwielbia koncerty więc jeździ  tam, gdzie dobrze grają. Ostatnio była na koncercie Tool i Alice in Chains  w Krakowie i następnego dnia rano prosto z pociągu z Krakowa dotarła do pracy - dodam, że jest managerem w sporej korporacji. „Uwielbiam  też chodzić na wesela, bo jest tam wszystko co kocham - jedzenie, picie i taniec. Poza tym wszyscy tego dnia są ładnie ubrani i pozytywnie  nastawieni do życia”.
I jeszcze słowo o naszej gospodyni- właścicielce przyczepy, w której spędziłyśmy tak piękny czas. Jest szanowaną panią stomatolog. Z mężem mają czworo dzieci, ładny dom w Warszawie, sporo pracy. Ale właśnie dlatego, żeby rodzina mogła pobyć razem, uprawiać ulubione wodne sporty, aby dzieci z kolegami, dziadkowie i ich koledzy, wreszcie znajomi i przyjaciele samych gospodarzy mogli spotykać się w fajnym miejscu, kupili sporą przyczepę i postawili ją na polu kempingowym na Helu. Nie muszę dodawać, że przyczepa zajęta jest prawie przez cały czas a kolejni goście stają w progu, gdy poprzedni jeszcze po sobie sprzątają.


Wszyscy są szczęśliwi i my też byłyśmy.

A Wy co kochacie robić? I jak często to robicie?

Tekst: Anna Popek
Zdjęcia: Dziewczyny z Helu :)
Dziewczyny podpiszcie się w Komentarzach pod postem ;) 

9 komentarzy:

  1. Wspaniale Pani Wygląda Pani Aniu i świetny blog!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hel, i cały półwysep uwielbiam! I Panią też! Marta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mądre słowa popłakałam się ...
    Taki spontaniczny wypad to już dla mnie nie realne gdyż od 2 lat opiekuje się mamą z Alzheimerem i już nigdzie nie mogę pojechać więc jedynie co mogę uczynić z miłości to iść wcześnie rano na spacer z moimi psami wtedy delektuje się lasem ... musiałam nauczyć się kochać tylko to co mogę w tej sytuacji ogarnąć i nigdy nie myślałem że mając 54 lata tak ograniczę swoje życiowe plany dlatego proszę realizować te swoje ukochane marzenia 👍🍀💖⛰️🧗

    P.Aniu i życzę jak najwięcej możliwości ... pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, niestety problemów nie brakuje. Dlatego tak cenić trzeba te chwile,które dają nam radość.Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Pani Agato pozdrawiam również. Rozumiem Pani sytuację doskonale. Mam podobną z mama. Tylko, że u nas zaczęło się to jak miałam 37 lat i trwa już 7 lat. Nie dostaje z tego powodu depresji. Muszę godzić pracę z obowiązkami domowymi. No cóż takie życie. Jeszcze raz pozdrawiam. Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze by w takich sytuacjach śię nie poddawać, znajdować mimo wszystko drobne przyjemności które nas ucieszą a jeszcze lepiej gdy mamy osobę, z którą można dzielić trudy życia. Wtedy wszystko idzie łatwiej i łatwiej pokonać trudności. Ale jeśli nie tak, to zawsze możesz zaglądać tu, myślę że stworzymy społeczność wsparcia która będzie pomagała trzymać się razem w trudniejszych momentach życia również.

      Usuń
  5. Byłoby dobrze, gdyby nie pewne ograniczenia ruchowe. Duch jeszcze rześki, marzenia nastolatka. Daję radę. Całe życie kochałem i kocham, kogoś lub coś. Czy można bez tego egzystować? Pozdrawiam. 20-02-20 ❤️💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość to silny napęd do działania, jeśli Pan kocha, to już jest siła do tego by pokonywać przeciwności. Wspaniałe że możemy tego doświadczać jako ludzie. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Jak zostałam morsem

Od wielu lat podziwiałam ludzi, którzy wchodzą do zimnej wody. Podobało mi się morsowanie, wiedziałam, że daje sporo zdrow...