Wpadliśmy na pomysł, aby pojechać do
Szwajcarii i zrobić tam zdjęcia. Fascynowała nas tamtejsza przyroda, która choć
przecież europejska, to cechuje się wyjątkowym pięknem, intensywnością kolorów,
potężnymi wysokimi górami na które można dotrzeć nawet autobusem.
Pomyśleliśmy
z Tomaszem, że pokazanie strojów polskich projektantów w najpiękniejszych zakątkach Szwajcarii i
zestawienie dwóch kanonów piękna może być interesujące z punktu widzenia promocji zarówno Szwajcarii
w Polsce jak i Polski w Szwajcarii. Wybraliśmy trzy polskie marki. Ambasada Szwajcarii w
Polsce objęła patronatem nasze przedsięwzięcie i wskazała miejsca, które słyną
z uroku i są wyjątkowo malownicze.
Wyruszyliśmy więc na naszą szwajcarską
wyprawę - trochę w ciemno, bo nie rezerwowaliśmy wcześniej noclegów, ale tak,
jak lubię najbardziej. Niespodzianka i przygoda to coś, co nadaje podróży smak
i polot. Towarzyszyła nam Magda Atkins - znakomita charakteryzatorka, która
współpracuje z marką Bobbi Brown oraz z
butikiem kosmetycznym Tagomago. Notabene - znajdujący się przy ul. Mokotowskiej
butik to miejsce
niezwykle przyjemne i świetnie zaopatrzone w nowości kosmetyczne i sprawdzone już produkty. Na podróż wyposażono
mnie w „kuferek urody” w którym były podstawowe produkty pielęgnacyjne w tym
krem z wyciągiem z odmiany jabłoni szwajcarskiej,
która nie ciemnieje po przekrojeniu.
Pomyślałam,
że na naszą wyprawę będzie jak znalazł.
Zapakowaliśmy vana – a przydał się bardzo, bo mimo, że starałam się być powściągliwa w
pakowaniu - to jednak było tego dużo. Wzięliśmy jeszcze leżaki, które jechały z
nami przez pół Europy a wykorzystane były tylko raz. Ale za to w jakim
malowniczym miejscu! Na przełęczy Nufenenpass
na wysokości 2478 metrów! Swoją drogą do tego malowniczego miejsca
przyjeżdżają nie tylko turyści. Spotkaliśmy tam Polaka pracującego w Szwajcarii
jako kierowca, który podróżując z towarem po tym kraju czasem wybiera właśnie to
miejsce, żeby zatrzymać się i napawać oczy pięknym widokiem. Z położonego tuż
obok masywu St.Gotthard wypływają cztery potężne rzeki Europy - Ren, Rodan, Rheuss i Ticino. Można powiedzieć, że źródła Europy
biją właśnie tam.
Wdrapaliśmy się na pobliskie
skały i zrobiliśmy kilka zdjęć. Zielona
suknia od Angeliki Józefczyk pasowała mi idealnie do koloru mchów porastających
ogromne głazy. Chcieliśmy uzyskać efekt bliskości wręcz łączności z naturą.
Skały, zieleń, wiatr i…współczesna kobieta. Wydaje mi się, że nie możemy
uciekać przed naszą naturą. Gdy dotknie się dłonią skały, pod stopami poczuje
się jej chropowatość i siłę, gdy wypełni się płuca wiatrem wtedy zaczynamy myśleć
…o sobie. Nie o sporach politycznych, nie o sprawach obcych osób, nie o tym,
dlaczego ludzie są jacy są. Zaczynamy myśleć o sobie i o przyrodzie i
rozumiemy, że świat to też my. Że chcąc dobrze żyć, musimy myśleć o tym, kim
jesteśmy.
Zdjęcie backstage: Fot. Magdalena Atkins
Zdjęcie backstage: Fot. Magdalena Atkins
Aby pokazać jak silny jest
wiatr na alpejskich szczytach wykorzystaliśmy chustę z motywami szwajcarskimi.
Stąd też nazwa projektu Swiss Shawl. Chusty te projektuje mieszkająca w Zug
Paulina Świątkowska, która projektowała tkaniny m.in. dla Chanel. Paulina
mieszkając w Szwajcarii zauważyła, że mieszkańcy tego kraju są bardzo
przywiązani do tradycji i kultury . Lubią ”swojskie klimaty” i choć są statystycznie
najbogatsi na świecie - przeciętny obywatel ma majątek w wysokości pół mln
dolarów (wg. Aleksander Piński w
Obserwatorfinansowy.pl) preferują lokalny styl, symbole i ornamenty
szwajcarskie. Trzeba powiedzieć, że Szwajcarzy sporo osiągnęli. W 1315 pokonali
Habsburgów, wyzwalając się spod niemieckich wpływów, ale do wieku XIX kraj ten
nie był bogaty. Zmieniło się to przed pierwszą wojną światową a obecnie jest liderem Europy i świata, jeśli
idzie o dochód na głowę mieszkańca. Szwajcarzy pokazują, że nie trzeba mieć
potężnych terytoriów, tylko doskonale zarządzać tym, co się ma.
Wracając do chust Pauliny -
na wszystkich obecne są szwajcarskie motywy i widoki. Chusta targana wiatrem na tle alpejskich
szczytów przypominała trochę żagiel i
rzeczywiście nadała nowe znaczenie popularnemu powiedzeniu ”złapać wiatru w
żagle”.
Podobały nam się szwajcarskie miasteczka i
pejzaże. Tym, co rzuca się w oczy jest ład i czystość. Co się na nią składa? Przede
wszystkim brak reklam, tablic informacyjnych, bilbordów, wielkoformatowych
ogłoszeń. Nie widzieliśmy ani jednego jadąc przez ten kraj. Być może w dużych
miastach jest inaczej, ale też nie zauważyliśmy nic, co rzucałoby się w oczy.
Pejzaż jest schludny także dlatego, że wokół domów panuje porządek.
A trawa nawet wzdłuż dróg w
górach jest porządnie wystrzyżona.
Co do bogactwa- nie widać
nigdzie pałaców ani bardzo okazałych posiadłości- domy były schludne, najczęściej
stare - drewniane bądź drewniano –kamienne.
Ładnie utrzymana zieleń stanowiła piękną oprawę dla niemal każdej posiadłości.
Szwajcarzy znani są ze swojego zamiłowania do przestrzegania zasad, zwracają
uwagę, gdy tylko coś odbiega od ustalonych reguł. I nie tylko turyści muszą
liczyć się z uwagami, gdy robią coś nie tak- Szwajcarzy nawet sobie nawzajem
wytykają nieprzestrzeganie prawa.
W niektórych miejscach
znajdowaliśmy gotową scenerię do zdjęć. Czasem tak piękną, że wyglądała jak
specjalnie wybudowana scenografia teatralna z pokolorowanymi elementami. Śliczna mała dzwonnica, która miała ostrzegać
przed niebezpieczeństwem albo wzywać na pomoc, piękny drewniany mostek z małym
wodospadem, lazur wody i ośnieżone
alpejskie szczyty. Pełnia piękna. Przywieźliśmy ze Szwajcarii ciekawe zdjęcia,
sporo wspomnień, obserwacje i pomysły oraz oczywiście szwajcarską czekoladę.
Teraz czas na przygotowanie
wystawy poplenerowej. Dam Wam znak gdzie
i kiedy się odbędzie. A tymczasem obmyślam już kolejna wyprawę…
Tekst - Anna Popek
Make Up - Magdalena Atkins
Zdjęcia - Tomasz Krupa
Tekst - Anna Popek
Make Up - Magdalena Atkins
Zdjęcia - Tomasz Krupa