środa, 14 sierpnia 2019

Kresy Kresy nas wołaja, gdy dziadkowie wspominają…

Tytuł to fragment piosenki, którą śpiewa w Mragowie mrągowski zespół „Sukces”. Zawsze, gdy słyszę śpiewny, wschodni akcent przypomina mi się moja babcia Małgorzata, która mówiła z wyraźnym wschodnim akcentem. Pamiętam, że pytałam babcię dlaczego tak dziwnie wymawia „ł”.


- Dlaczego dziwnie? - pytała babcia, bo przecież wg niej mówiła zupełnie normalnie.
Później, studiując polonistykę dowiedziałam się, że „ ł” przedniojęzykowo - zębowe charakterystyczne jest dla mieszkańców wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospoitej. Dzisiaj rzadko kto tak mówi, czasem jeszcze aktorzy starszego pokolenia. Moja babcia Małgorzata i mój dziadek Józef zawsze mówili mi o Lwowie, nieopodal którego mieszkali z zachwytem i tęsknotą. Kiedy wiele lat później przyjechałam na Festiwal Kultury Kresowej do Mrągowa roztopiłam się w kresowych klimatach. Cudowne głosy, stroje, twarze – inne niż w Polsce, spracowane ręce, śpiew dobiegający z różnych stron, nie tylko ze sceny i ten cudowny, przyjazny, dobry akcent wschodni – ten wileński i ten lwowski i słowa inne niż w Polsce. Mnie podobają się te, które zwykle przywozi Andzia czyli ciotka Franukowa z Wilna która prowadzę Festiwal. Zaczęło się od słowa „rozwitać się” co znaczy pożegnać się jako analogia do przywitać się. W tym roku usłyszałam nowe słowo- rozbadział się.
-Co to znaczy? -zapytałam Andzię.
-Tak mówi się o kimś, kto gdzieś się włóczy, marnotrawi czas, nie robi nic konkretnego - odpowiedziała. I jeszcze jedno sformułowanie- „Siadzitutaj miejsce oswobodziwszy się”- usiądź tutaj, miejsce się zwolniło. No i składnia- na Wileńszczyźnie mówi się pracował kelnerem albo pracował organistą zamiast pracował jako kelner. Ciekawe i bardziej językowo „wydajne”.



Kresy są zamaszyste, potężne, piękne. Przyroda jest tam intensywna, fantazja ich mieszkańców
nieokiełznana, majątki były tam potężne, rezydencje stanowiły centrum świata, bo przecież wszędzie było daleko, więc należało stworzyć kompletny świat wokół siebie. W Nieświeżu np.  kresowej rezydencji rodu Radziwiłłow prócz wszystkich wygód i reprezentacyjnych wnętrz był także teatr z zachowanymi do dzisiaj maszynami teatralnymi, które pozwalały na przygotowywanie spektakli teatralnych z widowiskowymi efektami.



Wróćmy jednak do Festiwalu - w tym roku na XXV Festiwal Kultury Kresowej przyjechał zespół Krakowiacy z miejscowości Abakan na Syberii w Republice Chakazji. Pokonali 6000 km i przywieźli m.in.fantastyczne tańce kozackie oraz taniec z elementami dawnych obrzędów szamańskich. Kobieta o skośnych oczach i kruczoczarnych warkoczach ubrana w białą szatę z dekoracyjna plakietką na szyi ( tzw.pogo) wykonywała taniec, który nawiązywał do obrzędów zaklinania myśliwych przed wyruszeniem na polowanie na wilki. Jak się dowiedziałam tak ubrana i ucharakteryzowana artystka - Polka naturalnie -odgrywała postać Białej Wilczycy. 
Skąd tam Polacy? Trzytysięczna grupa Polaków w republice Chakazji to potomkowie zesłańców Syberyjskich. Kresy bowiem nie maja kresów- nasi rodacy zsyłani byli w najdalsze krańce imperium i wszędzie zachowali polską kulturę i język.



I inna sytuacja. Na Festiwal osobiście zaprosiłam trójkę młodych artystów- wolontariuszkę Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego Salomeę Pleteniecką oraz Wiktorię Dobrowolską i Światosława Stefiuka- dwójkę nastolatków ze wsi Tłumacz w okolicach Stanisławowa. Całą trójkę poznałam podczas jednej z wypraw, w jakich brałam udział z Kancelarią Prezydenta RP w ramach akcji Pomoc Polakom na Wschodzie. Zachwycił mnie ich śpiew, a gdy dowiedziałam się, że trzy lata temu w tej wiosce dzieci w ogóle nie mówiły po polsku, zaciekawiło mnie to tym bardziej. Okazało się, że to rodzice Wiktorii -Polacy z pochodzenia, gdy uświadomili sobie, że dzieci nie mówią po polsku wystarali się o nauczycielkę języka polskiego. Przez dwa lata nauczycielka zrobiła kawała roboty - tak nauczyła dzieci, że nie tylko płynnie mówią, ale także śpiewają. Ponadto na lekcje języka polskiego zaczęły przychodzić także dzieci ukraińskie.  Wiktoria i Światosław zaśpiewali w Mrągowie „Dumkę na dwa serca” a Wiktoria dodatkowo piosenkę Anny German pt.”Eurydyki”. 




Poraz pierwszy w życiu stali na tak dużej scenie, przed wielką widownią i kamerami. Poszło im świetnie.Piosenka German przypomniała nam inne zdarzenie- otóż w 2001 roku do Magowa przyjechała młoda dziewczyna aż znad Morza Azowskiego. 
Do Mragowa jechała tydzień a na bilet dla niej składała się cała wieś.  Gdy a capella zaśpiewała piosenkę Anny German pt.”Człowieczy los”. Amfiteatr zamarł. 
Śpiewała czysto, pięknie, przejmująca. Potem dopiero rozlegly się owacyjne brawa. 



Przez te kilkanaście lat wiele się zmieniło. Ale nadal nasi Rodacy z Kresow przyjeżdżają tutaj z głęboką, szczerą miłością do ojczyzny, miłością niepodzieloną polityką i prostackimi sporami. I  co ważne - z piękną polszczyzną. Przyznaję, że w naszej przestrzeni publicznej rzadko kiedy słychać ojczysty język tak piękny, bogaty, stranny.  A przecież ci, którzy  się nim posługują mają w swoim otoczeniu języki „ojczyzny obcej” -jak na pierwszym Festiwalu  nazwał kraje w których granicach  znaleźli  się nasi Rodacy –także Kresowiak  -Czesław Niemen. 

Koncert festiwalowy na antenie TVP 2 jutro 15 sierpnia w Święto Wniebowzięcia Matki Bożej  o  godz.11.00.

Oglądajcie!


2 komentarze:

  1. Oglądałam, piękny festiwal. Dziękujemy Pani Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. ... a mogło być inaczej ... jedni od zawsze zaborczy, inni zawiedli ... dzisiaj pozostaje cieszyć się piękną kulturą ... :)

    OdpowiedzUsuń

Jak zostałam morsem

Od wielu lat podziwiałam ludzi, którzy wchodzą do zimnej wody. Podobało mi się morsowanie, wiedziałam, że daje sporo zdrow...