Piszę ten tekst pomiędzy
świętami. W niedzielę obchodziliśmy uroczystość
Wniebowstąpienia Pańskiego a w najbliższą będzie Zesłanie
Ducha Świętego. Pomyślałam, że „między świętami” to
właśnie metafora naszej religijności. Takiej „od świąt do
świąt”. Jak przychodzi Wielkanoc to większość zasuwa z
koszyczkami do kościoła, je jajka i żurek i spotyka się z
rodziną. Jak przychodzi Boże Narodzenie to snujemy tkliwe
opowieści o zapachu makowca i pysznym barszczyku gotowanym przez
babcię.
W większości relacji
,wywiadów czy tekstów jest właśnie tak- płaska, pusta, bez
wiary opowieść o tym, co faktycznie jest najważniejsze -
o istocie naszej istoty.
Ale sama tego doświadczyłam wielokrotnie w przeszłości. Mój kolega z którym przez lata pracowałam, zawsze określał mnie ironicznie mianem „kościelnej kruchty”, mimo, że swoim życiem religijnym nigdy nie epatowałam, odpowiadałam jedynie, gdy ktoś mnie pytał o to, czy wierzę.
Jedyną sytuacją w której
sama zaczynałam „ewangelizację” był moment, gdy spotykałam
kogoś głęboko nieszczęśliwego, kogoś kto się zupełnie zagubił
i nie wiedząc jak mu pomóc zawsze proponowałam modlitwę i
zawierzenie Bogu. Sama tak robię, gdy nie wiem co robić i wierzę,
że Pan Bóg najlepiej zajmie się moimi sprawami.
Ale wracając do spraw
codziennych wyborów. Mówiąc: „wierzymy, ale nie chodzimy do
kościoła” zadajemy kłam naszej wierze. Absurd. Albo robić coś
naprawdę, albo nie udawać. Wkurzają mnie te wszystkie śluby
kościelne ludzi, którzy potem krytykują Kościól albo na co
dzień w ogóle do niego nie chodzą- jest on im potrzebny tylko do
tego, by stworzyć ładną oprawę na „ten wyjątkowy dzień”.
Wiem, czasem walczymy,
czasem wiara nie jest dla nas czytelną drogą. Szukamy własnych
wyborów - czasem w kontrze do Boga, czasem obok Niego. Czasem po
prostu bez Boga. Jednak bez względu na to w kogo i jak wierzymy
powinniśmy obdarzać się elementarnym szacunkiem.
Popularne teraz, a nawet
nadużywane słowo „tolerancja” każe nam z przychylnością
patrzeć na bliźnich bez względu na wyznanie (oczywiście o ile
bliźni nie chce nas zabić w imię swoich przekonań, bo wtedy staje
się terrorystą). Ja lubię słowo „wyrozumiałość”, bo jest
piękne i polskie a po drugie zawiera w sobie inne słowo- rozum.
Wyrozumiałość każe najpierw zrozumieć drugą osobę, poznać jej
poglądy a następnie nie osądzając i nie oceniając jakoś
nauczyć się ze sobą współistnieć. Warunkiem jednak tego, żeby
się to udało jest szczerość - przede wszystkim wobec Boga,
potem wobec siebie i na końcu wobec świata.
Tekst&Redakcja: Anna Popek
Zdjęcia: Tomasz Krupa
W wierze, tak jak w życiu przydatne są takie przymioty jak pokora, prawda, szacunek do drugiej osoby, honor itp. Wtedy można oczekiwać, że ten ktoś w życiu i w wierze jest szlachetny, prawy, wyrozumiały, jest miły Bogu i ludziom. Ci co służą Bogu i mamonie, cóż mogą być warci? Pozdrawiam. ❤️❤️
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że prowadzi Pani bloga! Prosimy o więcej! Słowa i przemyślenia przednie a do tego zdjęcia! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńAaa to dobre. Pani Aniu zadajesz pytania i prawie próbujesz na nie odpowiadać. Rozumiem, że to temat zadany, nad którym trzeba się pochylić. Pomiędzy świętymi i tolerancją dużo się działo i dzieje. Są obszary ziemskie, w których świętych nie ma, ale jest sacrum, a ta w większości tolerancje ledwie toleruje.Jestem na Pani blogu. Dobranoc, to dobry temat do rozmyślania na noc i super usypia. To tak jakby szukać granic czasu i wszechświata. Dobry Boże pomóż nam to wszystko pojąć. Hej- tu już dobranoc.
OdpowiedzUsuńBlog służący wyłącznie reklamowaniu urody - fakt, że efektownej - Autorki. Patrzy się na nią z prawdziwą przyjemnością.
OdpowiedzUsuń21 year old Research Assistant III Zebadiah Burnett, hailing from Winona enjoys watching movies like Funny Bones and Genealogy. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. odwiedzic ich strone internetowa
OdpowiedzUsuńradcy prawni w rzeszowie
OdpowiedzUsuń