niedziela, 15 września 2019

Jak się spakować na niespodziewane?


     Na początku września miałam spiętrzenie prac różnych i wyjazdów prywatnych. Otóż 31 sierpnia wieczorem musiałam być w Tarnowskich Górach na spotkaniu z tamtejsza Izbą  Gospodarczą. Następnego dnia  o 9.00 rano musiałam być w Tczewie, gdzie od lat prowadzę obchody związane z rocznicą wybuchu II Wojny Światowej. Wieczorem zaś w tamtejszym domu kultury zapowiadałam koncert lubianej przeze mnie  formacji Filharmonia Futura. Nazajutrz rano miałam lecieć do Londynu, gdzie moja  starsza  córka  miała ważną uroczystość zakończenia  studiów. Nazajutrz po tym wydarzeniu musiałam być w Krynicy  Górskiej, gdzie podczas Forum Ekonomicznego miałam do poprowadzenia panel o zdrowym stylu życia dla jednej z dużych firm.
Wyzwanie logistyczne – samochody - samoloty  - taksówki – metro londyńskie były jednak niczym w porównaniu z zadaniem jakim było spakowanie się na te tak różne imprezy, wyjazdy i wydarzenia.



Musiałam to wszystko mieć przygotowane wcześniej, zgromadzone w jednym miejscu- suknie- buty- dodatki- kosmetyki-kosmetyczki .
Zaczęłam chronologicznie od wyjazdu do Tarnowskich Gór- tam miała być długa suknia bo to gala, eleganckie buty, kolczyki. Makijaż miałam sobie zrobić sama na własną rękę, więc kosmetyczka  z kolorowymi kosmetykami była niezbędna  jak również  szczotka do układania włosów. Wszystko zaplanowane co do minuty.



Przyjechaliśmy na miejsce tzn.  wydawało nam się, że na miejsce. Podjeżdżamy na rynek – bo tak nam powiedziano i faktycznie widzimy, że na rynku w Tarnowskich Górach ustawiona jest scena, konferansjer już zapowiada występy i mówi, że teraz odbędzie prezentacja orkiestr dętych. Trochę się zdziwiłam, bo jakoś nie pasowało mi to do wcześniejszych ustaleń, ale myślę sobie; „Przecież  orkiestry dęte lubię, będzie fajnie, tylko gdzie ja tutaj na tym rynku mam się pomalować?”
 Tomek podszedł do konferancjera i pyta gdzie jest garderoba pani Popek. Tamten zdziwiony, nic nie wie o tym, że ja mam z nim prowadzić  festyn .  - - - Jak to ? To nie tu? Nie w rynku? – dopytuje Tomek.
- A może w Brynku?  - pyta konferanjer.
- W Brynku? A gdzie to jest ? –pyta  zbity z pantałyku Tomek i nerwowo patrzy na zegarek, bo do początku imprezy  zostało pół godziny.
- A tu niedaleko, w pałacu w Technikum Leśnym.
Ruszyliśmy z kopyta, żeby jak najszybciej tam dotrzeć. Pałac piękny, dawna posiadłość roku Donnesmarcków. Na miejscu faktycznie wszystko już na nas czekało, szybko zrobiłam make up, przebrałam się z z luźnego stroju podróżnego w piękna  srebrzystą suknię. Wojtek Wocław, który prowadził galę wraz ze mną miał już przygotowane scenariusze i zaczęliśmy.
Miejsce czarowne, goście przemili, było bardzo ładnie, ale musieliśmy zaraz po zakończeniu części oficjalnej jechać do Warszawy, bo po krótkiej przerwie na sen, trzeba było jechać na drugi koniec Polski do Tczewa.
Tutaj bardzo przydatny był mój  „trening” poranny kiedy to muszę wstawać o 4 rano do programu „Wstaje Dzień”.  Szybka kawa i  znowu w drogę. Dotarliśmy na czas, tam uroczystości patriotyczo- rocznicowe, więc strój  musiał być stonowany, biżuteria skromna, makijaż własny, więc też kosmetyki i szczotka poszły w ruch.



W Szymankowie, gdzie odbywa się uroczystość ku czci pomordowanych kolejarzy i celnikow zawsze silnie wieje wiatr, więc jakakolwiek fryzura poza ciasno spiętym kokiem nie wchodzi w grę a i tak zawsze po zakończeniu upamiętnienia  poległych mam rozwiane włosy.



Po zapowiedzi koncertu  wieczorem ruszyliśmy szybko do Warszawy, bo następnego dnia rano miałam mieć samolot do Londynu i z drugą córką Małgosią musiałyśmy dotrzeć na czas na graduację Oliwki.



Tak się jednak stało, że musiałyśmy się rozdzielić. Małgosia z całym bagażem poleciała już o 17.00 do London City, a ja godzinę później  w jednym t-shircie do Budapesztu, skąd następnego dnia rano miałam w końcu  dotrzeć do Londynu. Musiałam szybko znaleźć coś na booking com, żeby przespać się w stolicy Węgier.  Czasu mało, węgierskiego nie znam a żeby było bardziej „przygodowo”  dyspozytor, który zamawiał mi taksówkę pomylił dres i wysłał mnie na drugi koniec Budapesztu, choć mój hotelik był trzy minuty od lotniska. Po 40 minutach jazdy musieliśmy zawracać. Ale taksówkarz był uczciwy i za te półtoragodzinną podróż zapłaciłam tylko 3000 forintow.



W Londynie wszystko poszło już gładko, spotkałam się z obiema córkami na Notting Hill, gdzie nocowały. Razem pojechałyśmy na uroczystość, która odbywała się w Royall Festivall Hall. Jaki strój ? Wypadało założyć klasyczną elegancką sukienkę, ale jednak wygodną, bo przed nami był cały dzień chodzenia po Londynie. Miałam więc szpilki na uroczystość i baleriny w torebce. Po graduacji, na  którą przyjeżdżają całe rodziny z najdalszych krańców świata a absolwenci dostają prócz dyplomu  także bukiety kwiatów, poszliśmy wraz z innymi rodzicami i młodzieżą do greckiej restauracji na obiad, potem na musical  a na końcu na drinka.



Następnego dnia o 5 rano musiałam opuścić przytulne lokum i jechać na lotnisko Luton, skąd miałam samolot do Krakowa. Po raz pierwszy leciałam z tego lotniska, więc też nie za bardzo wiedziałam jak trafić, ale na stacji King Cross wszystko było dobrze opisane. W Krakowie czekał już na mnie Tomek z suknią i całą stylizacją na wieczór i pojechaliśmy do Krynicy. Tam czekała już na mnie charakteryzatorka, zrobiłyśmy make-up, włosy, wskoczyłam w sukienkę i szpilki i pobiegłam do pracy. Wieczór w Krynicy był uroczy - koncert,  dobre jedzenie  i wino i po tych „pędzących” dniach można było wreszcie się wyluzować.



Następnego dnia rano odwiedziliśmy raz jeszcze Forum Ekonomiczne i tutaj pojawił się mały problem, bo zapomniałam a właściwie nie pomyślałam o tym, co założę  na koniec tej podróży.
A że w taniej linii, jaką leciałam nie mogłam mieć bagażu,więc do Krynicy przyleciałam tak, jak stałam.  W efekcie więc przechadzałam się wśród tych wszystkich ważnych prezesów i pań prezesek elegancko ubranych, wśród pięknych, efektownych  hostess i znakomitych  gości w szerokich, luźnych  czarnych spodniach i koszulce z napisem KILL BILL, którą w ostatniej chwili zwinęłam córce w Londynie. Nie wszystko da się ogarnąć a i szczypta spontaniczności zawsze się przyda.

No i tak to wyglądało J
Zaprawiona w bojach i bogatsza w doświadczenie na następny wyjazd  przygotuję się ciut staranniej.

2 komentarze:

  1. Czy wyobraża się Pani w roli śpiącego rycerza ? Czy to jest możliwe, by funkcjonowała Pani bez adrenaliny ? Taką Bóg stworzył, Rodzice wydali na świat ... i ... dobrze Pani z tym, wielu uwielbia Panią do szaleństwa, nie wspomnę o swojej skromnej osobie. Do kogo Pani się podała, znam Mamunię, Ona raczej funkcjonuje na mniejszych "obrotach". Pozdrawiam serdecznie. 🌹❤️💋

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ciężko pani pracuje gala za gala i jeszcze ogarnąć sprawy prywatne.i ten kongres w krynicy.nastepnym razem może davos.moze była pani w davos gdy pracowala pani dla g.w,kolodko minista finansów w rzadzie sld.a tak w ogole to bardzo się pani stara dla nas i dla polski.ps.widzialem tez filmik znad wisly.m.powiada pani ze nie smierdzi.a wie pani ze oczsz czajka to od kilku lat działa.i przedtem scieki szly prosto do wisly.i co .nie przeszkadzalo.

    OdpowiedzUsuń

Jak zostałam morsem

Od wielu lat podziwiałam ludzi, którzy wchodzą do zimnej wody. Podobało mi się morsowanie, wiedziałam, że daje sporo zdrow...