Na początku
września miałam spiętrzenie prac różnych i wyjazdów prywatnych. Otóż 31 sierpnia
wieczorem musiałam być w Tarnowskich Górach na spotkaniu z tamtejsza Izbą Gospodarczą. Następnego dnia o 9.00 rano musiałam być w Tczewie, gdzie od
lat prowadzę obchody związane z rocznicą wybuchu II Wojny Światowej. Wieczorem
zaś w tamtejszym domu kultury zapowiadałam koncert lubianej przeze mnie formacji Filharmonia Futura. Nazajutrz rano
miałam lecieć do Londynu, gdzie moja
starsza córka miała ważną uroczystość zakończenia studiów. Nazajutrz po tym wydarzeniu musiałam
być w Krynicy Górskiej, gdzie podczas
Forum Ekonomicznego miałam do poprowadzenia panel o zdrowym stylu życia dla
jednej z dużych firm.
Wyzwanie logistyczne – samochody - samoloty - taksówki – metro londyńskie były jednak
niczym w porównaniu z zadaniem jakim było spakowanie się na te tak różne imprezy,
wyjazdy i wydarzenia.
Musiałam to wszystko mieć przygotowane wcześniej,
zgromadzone w jednym miejscu- suknie- buty- dodatki- kosmetyki-kosmetyczki .
Zaczęłam chronologicznie od wyjazdu do Tarnowskich Gór-
tam miała być długa suknia bo to gala, eleganckie buty, kolczyki. Makijaż
miałam sobie zrobić sama na własną rękę, więc kosmetyczka z kolorowymi kosmetykami była niezbędna jak również szczotka do układania włosów. Wszystko
zaplanowane co do minuty.
Przyjechaliśmy na miejsce tzn. wydawało nam się, że na miejsce. Podjeżdżamy
na rynek – bo tak nam powiedziano i faktycznie widzimy, że na rynku w Tarnowskich
Górach ustawiona jest scena, konferansjer już zapowiada występy i mówi, że
teraz odbędzie prezentacja orkiestr dętych. Trochę się zdziwiłam, bo jakoś nie pasowało mi to do wcześniejszych ustaleń, ale myślę sobie; „Przecież orkiestry dęte lubię, będzie fajnie, tylko
gdzie ja tutaj na tym rynku mam się pomalować?”
Tomek podszedł
do konferancjera i pyta gdzie jest garderoba pani Popek. Tamten zdziwiony, nic
nie wie o tym, że ja mam z nim prowadzić
festyn . - - - Jak to ? To nie
tu? Nie w rynku? – dopytuje Tomek.
- A może w Brynku? - pyta konferanjer.
- W Brynku? A gdzie to jest ? –pyta zbity z pantałyku Tomek i nerwowo patrzy na
zegarek, bo do początku imprezy zostało pół godziny.
- A tu niedaleko, w pałacu w Technikum Leśnym.
Ruszyliśmy z kopyta, żeby jak najszybciej tam dotrzeć.
Pałac piękny, dawna posiadłość roku Donnesmarcków. Na miejscu faktycznie
wszystko już na nas czekało, szybko zrobiłam make up, przebrałam się z z
luźnego stroju podróżnego w piękna
srebrzystą suknię. Wojtek Wocław, który prowadził galę wraz ze mną miał
już przygotowane scenariusze i zaczęliśmy.
Miejsce czarowne, goście przemili, było bardzo ładnie,
ale musieliśmy zaraz po zakończeniu części oficjalnej jechać do Warszawy, bo po krótkiej przerwie na sen, trzeba było jechać na drugi koniec Polski do Tczewa.
Tutaj bardzo przydatny był mój „trening” poranny kiedy to muszę wstawać o 4
rano do programu „Wstaje Dzień”. Szybka
kawa i znowu w drogę. Dotarliśmy na
czas, tam uroczystości patriotyczo- rocznicowe, więc strój musiał być stonowany, biżuteria skromna,
makijaż własny, więc też kosmetyki i szczotka poszły w ruch.
W Szymankowie, gdzie odbywa się uroczystość ku czci
pomordowanych kolejarzy i celnikow zawsze silnie wieje wiatr, więc jakakolwiek
fryzura poza ciasno spiętym kokiem nie wchodzi w grę a i tak zawsze po
zakończeniu upamiętnienia poległych mam
rozwiane włosy.
Po zapowiedzi koncertu wieczorem ruszyliśmy szybko do Warszawy, bo
następnego dnia rano miałam mieć samolot do Londynu i z drugą córką Małgosią
musiałyśmy dotrzeć na czas na graduację Oliwki.
Tak się jednak stało, że musiałyśmy się rozdzielić.
Małgosia z całym bagażem poleciała już o 17.00 do London City, a ja godzinę później w jednym t-shircie do Budapesztu,
skąd następnego dnia rano miałam w końcu dotrzeć do Londynu. Musiałam szybko znaleźć
coś na booking com, żeby przespać się w stolicy Węgier. Czasu mało, węgierskiego nie znam a żeby było
bardziej „przygodowo” dyspozytor, który
zamawiał mi taksówkę pomylił dres i wysłał mnie na drugi koniec Budapesztu, choć
mój hotelik był trzy minuty od lotniska. Po 40 minutach jazdy musieliśmy
zawracać. Ale taksówkarz był uczciwy i za te półtoragodzinną podróż zapłaciłam
tylko 3000 forintow.
W Londynie wszystko poszło już gładko, spotkałam się z
obiema córkami na Notting Hill, gdzie nocowały. Razem pojechałyśmy na uroczystość,
która odbywała się w Royall Festivall Hall. Jaki strój ? Wypadało założyć
klasyczną elegancką sukienkę, ale jednak wygodną, bo przed nami był cały dzień
chodzenia po Londynie. Miałam więc szpilki na uroczystość i baleriny w torebce.
Po graduacji, na którą przyjeżdżają całe
rodziny z najdalszych krańców świata a absolwenci dostają prócz dyplomu także bukiety kwiatów, poszliśmy wraz z innymi
rodzicami i młodzieżą do greckiej restauracji na obiad, potem na musical a na końcu na drinka.
Następnego dnia o 5 rano musiałam opuścić przytulne lokum
i jechać na lotnisko Luton, skąd miałam samolot do Krakowa. Po raz pierwszy
leciałam z tego lotniska, więc też nie za bardzo wiedziałam jak trafić, ale na
stacji King Cross wszystko było dobrze opisane. W Krakowie czekał już na mnie
Tomek z suknią i całą stylizacją na wieczór i pojechaliśmy do Krynicy. Tam
czekała już na mnie charakteryzatorka, zrobiłyśmy make-up, włosy, wskoczyłam w
sukienkę i szpilki i pobiegłam do pracy. Wieczór w Krynicy był uroczy -
koncert, dobre jedzenie i wino i po tych „pędzących” dniach można było
wreszcie się wyluzować.
Następnego dnia rano odwiedziliśmy raz jeszcze Forum
Ekonomiczne i tutaj pojawił się mały problem, bo zapomniałam a właściwie nie
pomyślałam o tym, co założę na koniec
tej podróży.
A że w taniej linii, jaką leciałam nie mogłam mieć
bagażu,więc do Krynicy przyleciałam tak, jak stałam. W efekcie więc przechadzałam się wśród tych wszystkich ważnych prezesów i pań prezesek elegancko ubranych, wśród pięknych,
efektownych hostess i znakomitych gości w szerokich, luźnych czarnych spodniach i koszulce z napisem KILL
BILL, którą w ostatniej chwili zwinęłam córce w Londynie. Nie wszystko da się
ogarnąć a i szczypta spontaniczności zawsze się przyda.
No i tak to wyglądało J
Zaprawiona w bojach i bogatsza w doświadczenie na następny wyjazd przygotuję się ciut
staranniej.
Czy wyobraża się Pani w roli śpiącego rycerza ? Czy to jest możliwe, by funkcjonowała Pani bez adrenaliny ? Taką Bóg stworzył, Rodzice wydali na świat ... i ... dobrze Pani z tym, wielu uwielbia Panią do szaleństwa, nie wspomnę o swojej skromnej osobie. Do kogo Pani się podała, znam Mamunię, Ona raczej funkcjonuje na mniejszych "obrotach". Pozdrawiam serdecznie. 🌹❤️💋
OdpowiedzUsuńbardzo ciężko pani pracuje gala za gala i jeszcze ogarnąć sprawy prywatne.i ten kongres w krynicy.nastepnym razem może davos.moze była pani w davos gdy pracowala pani dla g.w,kolodko minista finansów w rzadzie sld.a tak w ogole to bardzo się pani stara dla nas i dla polski.ps.widzialem tez filmik znad wisly.m.powiada pani ze nie smierdzi.a wie pani ze oczsz czajka to od kilku lat działa.i przedtem scieki szly prosto do wisly.i co .nie przeszkadzalo.
OdpowiedzUsuń